Recenzja książki Kalamburka Małgorzaty Musierowicz


(207.)

Dzień dobry :)

Dzisiaj będzie o jednej z części Jeżycjady M. Musierowicz, a mianowicie o Kalamburce. Jest to 14 część serii, a właściwie 15 gdyby liczyć jeszcze zerową część. Zabierałam się do niej kilka razy, wiedziałam mniej więcej o czym będzie, bo kiedy czyta się nie po kolei serię to można się domyślić co nie co. Myślałam, że mnie nie wciągnie, bo jakoś bardziej zawsze mnie interesowały córki Pani Borejko i ich "przygody", a nie sama Mama/Babcia Borejko. Czy tak rzeczywiście było? Czy męczyłam się i zmuszałam do niej by ją dokończyć? Zapraszam do czytania dalej :)





Kiedy mam chwilkę żeby poczytać, ta chwila nie trwa długo, bo zaraz przychodzi jeden z moich chłopaków by przerwać ten piękny stan w którym się znajduje czytając jakąś opowieść ;) Starszy syn pyta często o czym jest akurat ta część, mąż zresztą pytał mnie o to samo. I wiecie co? Zawiesiłam się na dłuższą chwilę i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Syn wtedy zapytał: Nie wiesz?
Hmmm... wiem, ale ona jest o tak wielu rzeczach, że nie da się tego opowiedzieć w jednym zdaniu, ani nawet w dwóch. Czytając pierwsze strony myślałam nad tym, że ktoś kto nie czytał serii chyba nie dałby rady przeczytać Kalamburki, ale z każdą stroną zmieniałam zdanie.
O czym właściwie jest? O dziewczynie, która nie ma lekko, o miłości tej pięknej i tej trudnej, córki do matki. A jest ona dlatego trudna, ponieważ są razem z przypadku. Rodzice Mili zginęli kiedy była mała i zajęła się nią przyszywana ciotka. Mówi do niej po imieniu. Nie nazywa jej mamą, chociaż była nią przez wiele lat.

Jest też o przyjaźni. O trudnym okresie wojennym i po wojennym. Czuć w niej napięcie, strach ludzi, to jak muszą martwić się o każdy kawałek chleba. O to skąd wezmą ubrania na zimę.
Kiedy czytałam ją to coraz bardziej zdawałam sobie sprawę jak niewiele potrzebujemy do szczęścia i jak wiele rzeczy mamy wokół siebie, a nie doceniamy tego co  mamy.
Mila jest mamą czwórki dziewcząt, których losy poznajemy w innych częściach. W tej jest przepięknie przedstawione jak rodzice się poznali. Jak wszystko się ułożyło, że są teraz razem. Jakie miała dzieciństwo mama Mila Borejko. Książka jest napisana w bardzo nietypowy sposób, bo od tyłu. Czyli najpierw jest rok 2000, później 1999, 1993, 1957 itd. aż do 1935 kiedy to mała Mila się urodziła :)

Czy mnie wciągnęła? Strasznie! Gdybym miała czas i co chwile ktoś by mi nie przeszkadzał albo wieczorem oczy by mi się tak nie zamykały to przeczytałabym ją o wiele szybciej. Mimo, że wiem jak się potoczy ich życie, że będą razem itd. to chce się wiedzieć jak do tego doszło. Jest to jedna z tych książek,  o których myśli się cały dzień nawet kiedy nie może się czytać. Jestem w tej chwili pod wielkim wpływem Kalamburki i mam nadzieję, że kiedyś przeczytam ją z tej drugiej strony od 1935 do 2000 :)
Ja zdecydowanie bardzo lubię takie książki i całą Jeżycjadę mogłabym czytać od nowa i od nowa. Nie ma tam zwrotów akcji, szybkiej przygody ani nic z tych rzeczy, czasami wszystko dzieje się spokojnie, a czasami nie. Każdy rozdział kończy się tak, że chce się czytać kolejny i kolejny. Chciałam ją szybko skończyć, bo w kolejce czekają kolejne, ale teraz strasznie brakuje mi tej atmosfery jaka biła ze stron tej książki. Pani Musierowicz tak opisuje wszystko, że aż czuć smak herbaty pitą przez bohaterów i ciepło jakie bije z pieców kaflowych  :)




Jeśli lubicie książki pełne ciepła rodzinnego i miłości to polecam zarówno Kalamburkę jak i całą serię :)


Pozdrawiam :*

Komentarze

  1. Ja tam nie przepadam za takimi lekturami, ale fajnie ja zrezenzowalas;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Zdaję sobie sprawę, że książka jest raczej dla płci pięknej ;) A cała seria dedykowana dla dzieci i młodzieży, ale ja tam lubię książki dla dzieci :)

      Usuń
  2. Jeśli o mnie chodzi , to jest to moja ulubiona część Jeżycjady :) Moja najstarsza córka ( 12- latka )jednak jeszcze jej do końca nie pojęła , dopiero ją przegadujemy :) . Całą resztę pochłonęła jednym tchem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie, a serii wcale nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do tej autorki jakos mnie nigdy nie ciągnęło, mimo, że uwielbiam polską literaturę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja miło wspominam całą serię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Jeżycjadę :) Łatwiej się jednak czyta części po kolei :)

    OdpowiedzUsuń
  7. O taką książka mogłaby być fajna i dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa czy by mi się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka wydaje się być ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  10. Pamiętam jak w gimnazjum czytałam Jeżycjadę, super książki :D Nawet moja mama lubiła za młodu, gdzieś jeszcze chyba mam starą wersję "Idy sierpniowej" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "Kiedy czytałam ją to coraz bardziej zdawałam sobie sprawę jak niewiele potrzebujemy do szczęścia i jak wiele rzeczy mamy wokół siebie, a nie doceniamy tego co mamy."- myślałam tak samo czytając Kalamburkę. Książki Małgorzaty Musierowicz są wyjątkowe, czasami rozśmieszają do łez, czasami wzruszają, a czasami dają do myślenia co w życiu ważne. No i zawsze chciałoby się uczestniczyć w życiu rodziny Borejko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak :) Do tych książek można wracać wciąż i wciąż, bo ciągle chciałoby się być tam z nimi :)
      Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Domowy Klimacik